piątek, 11 listopada 2011

Rozdział 1.

"Kolejny poranek, kolejny nudny, bezsensowny dzien" - myślała dzisiaj - jak co ranka - Miśka.
Dziewczyna, mimo że bardzo się starała, nie była akceptowana wśród rówieśników. Tym bardziej też nie była zintegrowana ze swoję klasą - dziewczyny, jakieś puste laleczki, z toną tapety na twarzy i tipsami. Chłopacy - dziecinni, po prostu niefajni. Przynajmniej tak wyglądała większość osób.
Był listopadowy poranek, godzina szósta trzydzieści. Dziewczynę obudził ojciec, jak co dzień.
-Dlaczego ty jeszcze nie wstałaś?! - krzyczał. - Już pół godziny temu powinnaś być na nogach, o wpół do ósmej jedziesz do szkoły!
-Spokojnie, tato. Pół godziny mnie nie zbawi. - powiedziała zaspanym głosem dziewczyna i wstała z łóżka.
-Szykuj się, dziecko, bo dzisiaj muszę być szybciej w pracy! - nieopanowanie krzyczał tato.
-No dobra, już dobra. - odparła spokojnie dziewczyna i poszła do łazienki.
Była niezwykle piękną dziewczyną. Tycjanowskie, lekko kręcone włosy, sięgające prawie do pasa z grzywką na bok. Śliczne, ciemne, długie rzęsy co chwilę przysłaniały jej błękitne, duże oczy. Miała naprawdę hipnotyzujące spojrzenie. Nieliczne piegi dodawały jej uroku.
Nastolatka szybko skierowała się do kuchni, aby zjeść śniadanie. Była już siódma. Nasypała do miski czekoladowe płatki, zalała zimnym mlekiem, lecz ojciec był wyraźnie niezadowolony.
-Dziewczyno, my już musimy wyjeżdżać, jeśli chcesz nie spóźnić się do szkoły, a ja musze być wcześnie w pracy, mówiłem ci to już - mówił zdenerwowany ojciec ubierając kurtkę.
-Dobrze, tato, już się ubieram, zjem śniadanie w szkole. - powiedziała cicho Michalina, szybko ubierając płaszcz oraz śliczne botki.
Chwilę potem była już w samochodzie. Od dawna rozmyślała nad przepisaniem się do innej szkoły, ale ojciec nie zgadzał się na to, ponieważ twierdził, iż jest tam niższy poziom. Nie miała przyjaciół ani nawet koleżanek. Wychowawczyni była w stosunku do niej niemiła, nie rozumiała, że dziewczyna jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju.
Po połowie godziny była na miejscu. Wzięła od ojca drugie śniadanie, pożegnała się i stanęła przed wielkim budynkiem. "No trudno, kolejny stracony dzień" - myślała dziewczyna.
Jeszcze niewiedziała, że ten dzień zapamięta do końca swojego życia i jeden dzien dłużej.

3 komentarze:

  1. Powiem tak " fajne, tylko trochę krótkie ".
    Jak na trzynastolatkę ładnie piszesz.
    Jeśli mam być szczera to dałam w ankiecie
    "Tak, ale bez większych rewelacji."

    Liczę w drugim rozdziale bardziej rozbudowane zdania. :):*

    Będę nadal zaglądała, czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi spodobało, trochę krótkie, ale ja też piszę takie krótkie. Bardzo ciekawe.
    http://www.fleur-du-nord.blogspot.com/ zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjć. ^^ Świetne :)
    http://pen-girl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń