sobota, 12 listopada 2011

Rozdział 3.

Kiedy dziewczyna wracała z ojcem ze szkoły, delikatnie spytała, czy mogłaby pójść do koleżanki. Ojczym, jako, że był w dobrym nastroju, ponieważ dostał podwyżkę, pozwolił córce spotkać się z rówieśniczką. Miśka zadowolona napisała wiadomość do Zuzy. Nie czekała długo na odpowiedź. Dziewczyna bardzo się cieszyła, że będzie mogła spotkać się z koleżanką.
Przyjeżdżając do domu, nastolatka wyjęła ze skrzynki na listy rachunki, ponieważ należało to do jej obowiązków. Wszedłszy do domu rzuciła je niedbale na stół, rozebrała się i poszła do swojego pokoju na górze. Ojciec wymyślał jej żelazne zasady, których się trzymał. Musiała tuż po przyjściu ze szkoły odrobić lekcje. Zawsze. Nieważne, czy był wtorek, czy piątek.
Kiedy Michalina odrabiała lekcje, do jej pokoju wszedł tato, wyraźnie niezadowolony, rozdrażniony.
-Coś się stało? - spytała dziewczyna.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyś szła do tej koleżanki.
-Ale tato! Pozwól mi się choć raz na jakiś czas z kimś zobaczyć, bo bardzo rzadko mam taką okazję.
-Hm, no dobrze. Nie masz jutro żadnego sprawdzianu, prawda? Nie musisz się do niczego przygotować?
-Nie, nie mam żadnego sprawdzianu, jestem przygotowana, skończyłam już odrabiać lekcje, dzisiaj wyjątkowo mało nam zadali. A tak poza tym, dostałam piątkę z matmy, z pracy klasowej - powiedziała zadowolona dziewczyna.
-To bardzo dobry wynik, gratuluję. Zawieźć cię do tej koleżanki, bo już za piętnaście trzecia?
-Nie, ja już wychodzę, to niedaleko.
-Dobrze. Wróć przed dziewiętnastą.
-Tak, tak - wychodząc powiedziała dziewczyna.
Stojąc przed drzwiami domu Zuzy, na ul. Różanej, dziewczyna zadzwoniła do drzwi. Dom był w dzielnicy willowej, ładny, z zadbanym ogródkiem. Wyglądał na bardzo duży, jak dla dwóch osób.
-O, już jesteś! Siemka! - przywitała Michalinę koleżanka.
-Hej. Twoja mama jeszcze w pracy? - spytała zaciekawiona dziewczyna.
-Tak, pracuje do 21. Może pójdziemy się gdzieś przejść, dopóki jeszcze jest widno, bo już się robi po szesnastej ciemno. - zaproponowała nastolatka.
-Mhm, to dobry pomysł. Chodźmy do parku przy Zielonej.
-Dobrze.
Dziewczęta poszły na spacer, lecz nie nadługo. Kiedy przechodziły się po parku zaczął mocno padać deszcz, momentalnie pociemniało. Postanowiły, że pójdą do Miśki, bo jest bliżej. Kiedy stały przed przejściem dla pieszych i upewniły się, że żaden samochód nie jedzie, chciały przejść na drugą stronę. Lało jak z cebra. Weszły na jezdnię. Usłyszały pisk opon. Z lewej strony nadjechał rozpędzony samochód, nie zdążył wyhamować. Potrącił Zuzannę. Kierowca szybko wyszedł z samochodu, lecz Michalina dzwoniła już po pogotowie, ponieważ dziewczyna była nieprzytomna. Sprawca wypadku stwierdził, że nic się nie stało i odjechał.
"Kurczę, co za głupi gość! Nie dość, że potrącił Zuzę, to jeszcze nie poczekał na przyjazd pogotowia." - myślała zaniepokojona dziewczyna. Po chwili przyjechała karetka, lekarz pozwolił pojechać też Michalinie do szpitala, w końcu były koleżankami.
Chwilę potem wszyscy byli już w szpitalu. Okazało się, że nastolatka jest w śpiączce. Niestety, dochodziła 19, Miśka musiała wracać do domu. Była cała zapłakana, nie wiedziała, co teraz będzie.
Kiedy otworzyła drzwi, zobaczyła niezadowolonego ojca.
-Gdzie ty się szlajasz w takim deszczu, dziecko?! - krzyknął. - Co... co się stało? Dlaczego płaczesz?
Dziewczyna opowiedziała tacie całą historię. Przeprosił, że na nią nakrzyczał.
-Trzeba zawiadomić matkę tej dziewczyny, bo ona pewnie nic jeszcze nie wie. - powiedział zaniepokojony i sięgnął po książkę telefoniczną. - Jak ona ma na nazwisko?
-Piekarz...-cicho szepnęła zapłakana dziewczyna.
Ojciec znalazł nazwisko i zadzownił. Mama Zuzi odebrała. Tato Michaliny opowiedział jej całą zaistniałą sytuację. Kobieta poprosiła do telefonu nastolatkę, ponieważ chciała jej podziękować za wezwanie karetki. Powiedziała, że poinformuje ją, jak będzie coś wiadomo. Miśka pożegnała się i odłożyła słuchawkę.
-Idź już spać, córeczko. Jak będzie coś wiadomo, to rano ci powiem. - powiedział wyjątkowo spokojnie ojczym.
-Dobrze, dobranoc tato...
Czternastolatka jeszcze długo nie mogła zasnąć, cały czas myślała o koleżance, jakby znała ją już od kilkunastu dobrych lat. Około trzeciej nad ranem zasnęła.
________________________
W końcu coś dłuższego, chociaż też nic specjalnego.
Akcja idzie do przodu, w końcu.
Piszcie w komentarzach, czy wam sie podoba.

Rozdział 2.

Dziewczyna weszła do budynku i zerknęła na wiszący na ścianie plan lekcji. Klasa 2E - WF. Nie miała zamiaru dzisiaj ćwiczyć, chociaż lubiła sport. Jeśli jeden raz będzie nieprzygotowana do zajęć, nic się nie stanie.
Zadzwonił dzwonek. Michlina wraz ze swoją klasą poszła na salę gimnastyczną. Dziś przypadała im lekcja z klasą 2A.
Kiedy wuefistka sprawdzała obecność, dziewczyna usiadła już na ławce dla niećwiczących i powiedziała, że nie ma stroju do ćwiczeń. Jeszcze kilka osób nie ćwiczyło, większość z 2A. Koło Miśki usiadła wysoka, ciemnowłosa dziewczyna o niebieskich oczach. Czternastolatka pierwszy raz ją widziała, chociaż bardzo często miała lekcje z klasą owej dziewczyny.
"No cóż, może po prostu nie zwróciłam na nią uwagi" - pomyślała nastolatka.
-Cześć, jestem Zuza, jestem tu nowa. - niepewnie powiedziała dziewczyna.
-Michalina. Miło mi cię poznać. Od kiedy jesteś w tej szkole?
-Od dzisiaj. Z powodu rozwodu rodziców musiałam zmienić szkołę. - Szepnęła smutno nastolatka.
-Ach tak, rozumiem. - mruknęła Miśka.
-No wiesz, bardzo zależy mi na poznaniu nowych osób. Może mogłabyś dzisiaj po południu do mnie wpaść? - zaproponowała Zuzia.
-Hm, no nie wiem. Mój ojciec jest bardzo wymagający, nie wiem czy pozwoli mi na wyjście. Taki już jest.
-A nie mogłabyś po prostu spytać mamy?
-...moja mama nie żyje. Zmarła w wypadku samochodowym. - powiedziała cicho czternastolatka.
-Oj, przepraszam, nie wiedziałam. - szepnęła Zuza.
-Nic się nie stało, to przecież nie twoja wina. Wiesz, co, tu masz mój numer telefonu, zadzwoń do mnie koło 15, może uda mi się przekonać ojca na wyjście.
-Okej, na pewno zadzwonię.
W tym momencie zadzwonil dzwonek na przerwę. Wszyscy wybiegli z sali. Tylko Miśka się nigdzie nie spieszyła. Była bardzo zadowolona z faktu, iż w końcu mogła z kimś przez chwilę porozmawiać. Nie czuła się już czarną owcą. Wychodząc z sali, zobaczyła, że Zuza zostawiła swoją bluzę. Postanowiła ją zabrać i oddać koleżance jeszcze dzisiejszego dnia, kiedy znowu się zobaczą.
Kolejne lekcje strasznie dłużyły sie dziewczynie, jak to w szkole. Chciała już być w domu. Jednak okazało się, że jej klasa nie ma dwóch ostatnich lekcji. Wszyscy mogli już iść do domu. Tylko Michalina musiała czekać na ojca ponad dwie godziny, do czasu, aż wróci z pracy. Pomyślała, że usiądzie na ławce przed szkołą i pouczy się do jutrzejszej klasówki z biologii. Nie minął kwadrans, a podeszła do niej nowo poznana koleżanka i zagaiła:
-Ty tez nie masz dwóch ostatnich lekcji?
-Mhm, muszę poczekać na tatę dwie godziny. - powiedziała dziewczyna - O, byłabym zapomniała. Zostawiłaś na sali gimnastycznej bluzę, wzięłam ją, proszę.
-Dziękuję. Szukałam jej. Jeśli chcesz, poczekam z tobą, porozmawiamy - zaproponowała Zuza.
-Z chęcią. - ucieszyła się Miśka.
_________________________________
Wiem, że wyraźnie ZBYT krótko piszę, czasem w ogóle zapominam o czym piszę i gubię wyrazy, albo całkiem plączę zdania.
Tak w zasadzie, to piszę po to, aby wypracować język, poprawić styl moich wypowiedzi.
Bardzo dziękuję za komentarz ;)
Niedługo akcja się rozkręci, na razie jest dosyć monotonnie.

piątek, 11 listopada 2011

Rozdział 1.

"Kolejny poranek, kolejny nudny, bezsensowny dzien" - myślała dzisiaj - jak co ranka - Miśka.
Dziewczyna, mimo że bardzo się starała, nie była akceptowana wśród rówieśników. Tym bardziej też nie była zintegrowana ze swoję klasą - dziewczyny, jakieś puste laleczki, z toną tapety na twarzy i tipsami. Chłopacy - dziecinni, po prostu niefajni. Przynajmniej tak wyglądała większość osób.
Był listopadowy poranek, godzina szósta trzydzieści. Dziewczynę obudził ojciec, jak co dzień.
-Dlaczego ty jeszcze nie wstałaś?! - krzyczał. - Już pół godziny temu powinnaś być na nogach, o wpół do ósmej jedziesz do szkoły!
-Spokojnie, tato. Pół godziny mnie nie zbawi. - powiedziała zaspanym głosem dziewczyna i wstała z łóżka.
-Szykuj się, dziecko, bo dzisiaj muszę być szybciej w pracy! - nieopanowanie krzyczał tato.
-No dobra, już dobra. - odparła spokojnie dziewczyna i poszła do łazienki.
Była niezwykle piękną dziewczyną. Tycjanowskie, lekko kręcone włosy, sięgające prawie do pasa z grzywką na bok. Śliczne, ciemne, długie rzęsy co chwilę przysłaniały jej błękitne, duże oczy. Miała naprawdę hipnotyzujące spojrzenie. Nieliczne piegi dodawały jej uroku.
Nastolatka szybko skierowała się do kuchni, aby zjeść śniadanie. Była już siódma. Nasypała do miski czekoladowe płatki, zalała zimnym mlekiem, lecz ojciec był wyraźnie niezadowolony.
-Dziewczyno, my już musimy wyjeżdżać, jeśli chcesz nie spóźnić się do szkoły, a ja musze być wcześnie w pracy, mówiłem ci to już - mówił zdenerwowany ojciec ubierając kurtkę.
-Dobrze, tato, już się ubieram, zjem śniadanie w szkole. - powiedziała cicho Michalina, szybko ubierając płaszcz oraz śliczne botki.
Chwilę potem była już w samochodzie. Od dawna rozmyślała nad przepisaniem się do innej szkoły, ale ojciec nie zgadzał się na to, ponieważ twierdził, iż jest tam niższy poziom. Nie miała przyjaciół ani nawet koleżanek. Wychowawczyni była w stosunku do niej niemiła, nie rozumiała, że dziewczyna jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju.
Po połowie godziny była na miejscu. Wzięła od ojca drugie śniadanie, pożegnała się i stanęła przed wielkim budynkiem. "No trudno, kolejny stracony dzień" - myślała dziewczyna.
Jeszcze niewiedziała, że ten dzień zapamięta do końca swojego życia i jeden dzien dłużej.

Prolog.

Od czasu, gdy zmarła jej matka, minęły już 3 lata. Michalinę wychowywał surowy, zapracowany ojciec z żelaznymi zasadami. Dziewczyna, pomimo niezwykłej urody, nie miała nigdy chłopaka. Nie miała też przyjaciół, z którymi mogłaby zawsze porozmawiać. Tato nie rozumiał swojej czternastoletniej córki. Wydawałoby się, że on nie ma uczuć.
Miśka - bo tak zdroniale nazywała ją jeszcze kiedyś Mama - nie wiedziała, że jej życie, któregoś dnia obróci się o 360 stopni.

Na dzień dobry.

Dzień dobry. A właściwie to już dobry wieczór.
Jestem Agnieszka, chodzę do I gimnazjum. Więcej informacji znajdziecie w okienku "O mnie". Nie lubię pisać o sobie, więc też nie dowiecie się za dużo, niestety.
Już od dawna chciałabym zacząć pisać opowiadanie. Opowiadanie o przyjaźni. Prawdziwej przyjaźni. W końcu zebrałam siły i podjęłam się napisania pierwszej notki. Postaram się pisać rozdziały systematycznie, już za chwilę w waszych rękach będzie prolog, i to WY zadecydujecie o tej historii, odpowiadając w ankietach. Miło mi będzie, jeśli zobaczę komentarze - te miłe, chwalące, ale również te krytykujące. Mimo to, proszę o wyrozumiałość, ponieważ to moje pierwsze opowiadanie. Głównymi bohaterkami będą - uwaga, uwaga - dwie czternastolatki - Michalina i Zuzanna. Z pozoru zwykłe nastolatki, ale... przeczytacie - zobaczycie! ; )